Niebezpieczeństwo milczenia i piękno przyjaźni...
Zapamiętać ---> MÓWIĆ=ŻYĆ! MILCZEĆ=ŚMIERĆ! - wyniesione z wczorajszych nauk o. Tomasza OP'a.
Rozmyślając nad tymi słowami, nasunęło mi się parę wniosków. Nauka bardzo prosta do zapamiętania... Zrobienie sobie rachunku sumienia w świetle "mówienia" i "milczenia" pozwoli mi dostrzec, w której relacji "żyję", a gdzie jestem "nieżywa". Kolejnym krokiem powinno być ożywanie - mówienie/otwieranie się w relacjach, w których jestem "martwa". No cóż, ten krok jest już dużo trudniejszy. W tym miejscu mam w głowie wyraźny obraz wskrzeszonego Łazarza. Gdzieś, kiedyś przeczytałam, że Łazarz po wskrzeszeniu roztaczał wokół siebie nieprzyjemny zapach... Zaiste - "ożywiając" relacje musimy się przedzierać przez różne nasze "smrodki"... Łazarz zapewne próbował zmyć z siebie ten przykry odór. My też możemy powoli zmywać z siebie te nasze "smrody". "Ożywanie" w relacji, "zmywaniem smrodu"=MÓWIĆ/ROZMAWIAĆ.
Nikomu nie życzę, żeby w jakiejś relacji był "martwy" albo "umierał". Ja, w niezwykłości wczorajszej niedzieli, doświadczyłam procesu "ożywania". Czułam, jak patrząc w oczy pewnej osobie, w uścisku i w słowach "Pokój z Tobą" zostaję w tej relacji "wskrzeszona"... Niesamowita głębia - warto czegoś takiego doświadczyć!
Mam nadzieję, że widać, że odzyskałyśmy ŻYCIE:
Jestem wykończona... :) Spałam zaledwie 3,5 h, ale nie żałuję...
Pięknie jest na przywitanie dostać słowa:
"Przyjaciel to ktoś, kto daje Ci totalną swobodę bycia sobą." - Jim Morrison - "Ty mi dajesz-nie ma co : )" - przyjaciółka ma :)
Też mam dzisiaj dzień dziękczynienia!!!!!!!! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz